Prolog

Był jak Księgi Zakazane, które uwielbiała czytać. – 
O uczuciu, które się nie zestarzało.
            Czujemy, że czegoś nam brakuje, dopiero, gdy to stracimy. Jaka ironia losu… nieprawdaż? Ja straciłam go już dwa lata temu, gdy zniknął. Ale żyłam w nadziei, że jeszcze się spotkamy. Niestety teraz już to wiedziałam – nie będę już miała okazji spojrzeć mu w oczy.
            Mawiają, że to nieświadomość co się stanie, jest najgorsza. Mnie przytłaczała świadomość życia bez niego. Mimo, iż wiedziałam, że po pewnym czasie pogodzę się z tym, to nie mogłam sobie poradzić z tą pustką, którą wtedy odczuwałam. Choć od dwóch lat nie miałam z nim kontaktu i ani razu go nie widziałam, to czułam, że nie opuścił mego serca, do którego podarowałam klucz pewnego zimnego, styczniowego poranka, że On jeszcze żyje. A teraz, gdy już wiedziałam o jego losie czułam właśnie tę cholerną, zimną pustkę.
***
            Słońce chowało się za chmury, co dawało ponurą poświatę dnia. Było ciepło, ale szalał wiatr, targając moją czarną, letnią suknią i włosami koloru czekolady. A na cmentarzu szlachetnej rodziny Malfoy’ów, stałam ja. Uśmiechnęłam się blado pod nosem na myśl, że Lucjusz Malfoy pewnie przewraca się w grobie. Ja – szlama – chodzę po cmentarzu, gdzie wszyscy pochowani mieli szlachetną, czystą krew czarodziejów. Cóż za ironia!
Kucnęłam przy jednym z nagrobków. Był inny niż wszystkie, nie tylko dlatego, że był nowszy i mniej zniszczony. Wyróżniał się bielą, gdyż wszystkie pozostałe były w kolorze czerni. Dotknęłam ręką wyżłobionych liter jego imienia, a po moim policzku spłynęła samotna łza.
Po dłuższej chwili z głuchym echem roznoszącym się po starych dębach rosnących na skraju cmentarza, teleportowałam się do mego małego domku, wokół którego łany zbóż i dziko rosnące trawy roztaczały się, aż po sam horyzont. Weszłam do domu i nastawiłam wodę na herbatę, po czym uprzednio wziąwszy tomik wierszy, usiadłam na werandzie na mym bujanym fotelu i zaczęłam czytać jeden z wielu wiersz:

I gdy już będziemy starzy,
Twarze nam pokryją zmarszczki.
Będziemy znali się na pamięć.
Chwile trochę dłużej będą trwały.
Wieczność z minutami pomylone będą.
A my wciąż będziemy tacy sami.
Lecz to jest wiersz o miłości.
O miłości, która nigdy się nie zestarzeje.
Umarła przedwcześnie.
Sekundą jest chwila, minutą minuta.
A nasza miłość – tylko jednym z wielu

Epizodów życia.

9 komentarzy:

  1. O cholera. Miałam pochwalić wygląd bloga, ale jak przeczytałam prolog... o cholera.

    OdpowiedzUsuń
  2. Łał. Świetny prolog. Ale dołuje :C

    OdpowiedzUsuń
  3. Niesamowity prolog. Świetnie przedstawiłaś Hermione. Jestem ciekawa, czemu zmarł Draco.
    Historia ciekawie się zapowiada. Czekam na pierwszy rozdział.

    Zapraszam na http://wspomnienia-slizgonki.blogspot.com/
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  4. Szczerze? Ten prolog bardzo mnie wciągnął. Oczywiście, na początku jest dołujący jednak właśnie to mi się podoba w blogach ;)
    Na pewno będę zaglądała tu częściej.

    Zapraszam http://the-dark-site-of-olympia.blogspot.co.at/

    OdpowiedzUsuń
  5. Podobało mi się, za pewno wpadnę to jeszcze :)
    Pozdrawiam
    Layls
    dramione-teatr-uczuc.blogspot.com ~ zapraszam !

    OdpowiedzUsuń
  6. Byłam... no, nieco załamana jak dowiedziałam się że zwieszasz tamtego bloga. Lubię twoją twórczość, więc weszłam na ten... i zdecydowanie nie pożałowałam :)
    Prolog jest nieco przygnębiający, ale dzięki temu zachęca do czytania dalej, aż po happy end (lub nie) :)
    Weny,
    Potterhead

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Och, no i mogłabyś wyłączyć weryfikację obrazkową? :)

      Usuń
  7. Bardzo fajnie piszesz. Historia wciąga i nie można się od niej oderwać. Czekam na ciąg dalszy. Obserwuje i w wolnej chwili zapraszam do mnie - dopiero zaczynam, ale będzie u mnie bardziej pikantnie:)

    Fantazyjna
    mysli-bez-cenzury.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  8. Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.

    OdpowiedzUsuń